Cyfrowa Biblioteka Druków Ulotnych
Polskich i Polski Dotyczących z XVI, XVII i XVIII Wieku

Krótka a prawdziwa relacja o akcji wojennej i wiktorii króla szwedzkiego nad wojskiem saskim pod Rygą 19 lipca 1701

[img]
Podgląd
PDF
Z1264.pdf

Pokaż skan (53MB) | Podgląd
[img]
Podgląd
PDF
Z1264_z_objasnieniami.pdf

Pokaż skan (54MB) | Podgląd

Tytuł pełny

[Tytuł nagł., ant.:] Krótka á Prawdziwa Relátia || O Akcyi Woięnney y otrzymáney Vi- || ctoryey Krolá I. M. Szweckiego nád || Woyskiem Sáskim pod Rygą 9. Julii Roku || 1701 [kurs.:] styli veteris. ||

Metadane

Nr w bibliografii Zawadzkiego: 1264
Język: polski
Miejsce wydania: [B. m. dr.]
Data wydania: [po 22 VII 1701]
Rok: 1701
Format:
Liczbowanie: Knlb. 4
Oznaczenia: b. sygn.
Źródła: E. XXVI 205. Russ. R 767
Egzemplarze: Bibl. Sałt.-Szczedr. Len.
Mikrofilmy: BN Mf. A 401

Komentarz historyczny

Opis dotyczy kampanii króla Szwecji Karola XII w Inflantach we wstępnej fazie tzw. Wojny Północnej (1700-1721) między Szwecją a koalicją Rosji, Danii, Saksonii, Prus i Hanoweru oraz od 1704 Rzeczpospolitej. Opisywane zwycięstwo szwedzkie nad połączonymi siłami sasko-rosyjskimi było ukoronowaniem tej kampanii, rozpoczętej nieudaną próbą zdobycia Rygi przez wojska saskie IX 1700. Wspomniana w tekście bitwa pod Narwą miała miejsce 20 XII 1700 i zakończyła się spektakularnym zwycięstwem Szwedów. Dokument ma niewątpliwie charakter propagandowy i skierowany był do zwolenników Karola XII w Rzeczpospolitej.

Komentarz językowy

Przy niektórych trudniejszych wyrazach znajdują się odnośniki do "Elektronicznego słownika języka polskiego XVII i XVIII wieku" lub objaśnienia. Zalecamy otwieranie odnośników w nowej karcie (prawy przycisk myszy, "Otwórz odnośnik w nowej karcie").

Współczesny przekład na język polski

Transkrypcja: Krótka a prawdziwa relacja o akcji wojennej i otrzymanej wiktoriej Króla I. M. Szwedzkiego nad wojskiem saskim pod Rygą 9. julii roku 1701 styli veteris. Przybywszy Król I. M. z wojskiem swym wybranym dnia 4 julii styli veteris pod Rygę i wziąwszy na oczy situationem loci i przeprawę przez rzekę Dźwinę, zaraz resolwował się w Imię Boskie przeprawić do Nieprzyjaciela na drugą stronę rzeki, który się był bardzo dobrze i fortelnie nad tąż rzeką obwarował y dla bronienia przejścia potędze szwedzkiej różne szańce i baterie porobił. Tymczasem I. M. Pan Feldmarszałek i Generał Gubernator per Livoniam Graf Dahlberg z osobliwego swego i wczesnego starania jako wierny konsyliarz I. Krol. M. miał wszystkie kapry, lodygi, strugi, baty i insze tym podobne do przeprawy wojska promy na pogotowiu, które dobrze działami polnymi obwarowane i opatrzone byli i tak przygotowane, że razem kilka tysięcy wojska piechotnego przeprawić się mogło. Dnia 8. ejusdem resolwował się Krol I. M. iść przez Dźwinę do nieprzyjaciela i z nim się męsko i odważnie potkać, a lubo przez wszystkie dni od przybycia Króla I. M. wielkie grzmoty, deszcze i szturmy panowali, jednak Król I. M. trzymał się raz zawziętej u siebie resolucjej i kazał się wojsku ruszać do rzeki Dźwiny po cichu, a piechotę ordynował, aby do batów i promów w nocy wsiadali i czekali na ordynans, a małemu bacikowi kazał się zatrzymać dla osoby swojej. Dnia 9. julii rano, jak tylko dzień nastał o trzeciej godzinie, nakazał kilkunastu batom się ruszyć i tam i sam po rzece Dźwinie jeździć, aby nieprzyjaciel nie miarkował, na którym miejscu wojsko szwedzkie wysiadać miało. Przy tym i same [!] niebo po uśmierzeniu onych strasznych grzmotów i szturmów posłużyło Szwedom śliczną pogodą i wiatrem sposobnym. Tymczasem i drugie wojsko przybliżało się cicho i w dobrym porządku do rzeki Dźwiny pod jednym dworem nad rzeką Dźwiną Myllerhow i na Ostrowiu Fosfenliom, które to miejsce wyż. rzeczony I. M. Pan Feldmarszałek i Generał Gubernator Ryski jako najlepsze i najsposobniejsze do przeprawy wojska obrał, naznaczył i Królowi I. M. pokazał. Lubo nieprzyjaciel nad brzegiem rzeki Dźwiny niektóre szańce i baterie porobił dobrze pal[i]sadami obwarował, jednak Szwedom osobliwa pomoc Boska posłużyła i szczęście na rękę się podało, bo choć dnia ósmego wielka niepogoda była, jednak ku wieczorowi poczęło się wyjaśniać na pogodę , która Królowi J. M. całą noc tak słuzyła i wiatr letni i powolny powstał, że król J. M. dnia wyż. znaczonego 9 julii styli veteris a 19 styli novi z wojskiem swoim przy pomocy Boskiej przeszedł i sam najpierwej z bata na ląd wyskoczył, a za nim piechota wziąwszy z promów, strugów i batów działa i szpanszreitery, które z sobą dla nacierania od jazdy mieli z takim porządkiem i dyspozycją, że aż miło było na to i patrzać i było tak wiele tysięcy ludzi tak ryżanów, jako i obcych, z których niektórzy wieczorem z miasta powychodzili, a drudzy z wałów, z zamku, z wież i z kamienic wysokich, z okrętów i masztów z wielkim winszowaniem szczęścia i pomocy od Boga królowi J. M. na tę bardzo krwawą tragedię patrzali. Przeszło tedy piechoty szwedzkiej tak szeroką rzekę na siedm tysięcy i sześćset kawaleryi albo jazdy bez najmniejszej przeszkody od nieprzyjaciela, prócz gdy się do brzegu przybliżali dał nieprzyjaciel ognia z dział z jednej bateryi pod dworkiem, który się nazywa Kremershow, i z drugiej niedaleko od tegoż miejsca, na których nie więcej tylko 5 dział było ale bez znacznej szkody, jednak na to nie uważając wysiadła na ląd wszystka piechota szczęśliwie, gdzie i król J. M. w osobie swojej najpierwszym był, choć widzieli przed sobą nieprzyjaciela w dobrym porządku batalionami i eskadronami stojącego, jednak szczęśliwie wysiadłszy wszystka piechota szwedzka stanęła także w dobrym porządku. Nieprzyjaciel wprawdzie począł na Szwedów potężnie i z wielką furią nacierać, dając ognia tak piechota, jak i rajtaria, ale Szwedzi, zasadziwszy szpansreitery, działka polne i piki a wytrzymawszy nieprzyjacielski ogień, bardzo dobry i męski odpór dali nieprzyjacielowi, nie mający przy sobie jazdy tylko sto kilkadziesiąt drabantów królewskich i [t]rzy chorągwie królewskiej lejbgwardii, że nieprzyjaciel musiał nazad uchodzić. Z strony nieprzyjacielskiej było cztery tysiące rajtariej sprawnej, między którymi dwa regimenty kirasj[e]rów. Niektóre trupy pokazali się od Kober Szańcu chcący iść na posiłek nieprzyjacielowi, ale i na tych tak potężnie z wałów i baterii tak miejskich jako i zamkowych dawano ognia, że i drogi trafić nie mogli, ale się rozpierzchnęli jako proch. Trwało to blisko godziny jako Szwedzi ustawicznie ognia dawali, że się każdy na to z wielkim podziwieniem zapatrywać musiał. A zmiarkowawszy Szwedzi, że ich Sasowie będą inccomodowali z bateryi działami, zaraz kawaleria szwedzka, choć jej mało co było, bardzo natarli na Szwedów i szpadami onych przebijali, którzy zaś w bateryi byli, położywszy oręże na ziemi poddali się Szwedom, między którymi był w bateryi kapitan jeden na imię Wicendorf z unterofficerami, którzy się pospołu z pospolstwem w pojmanie dostali. Tamże zaraz Szwedzi działa na Sasów obróciwszy bardzo wielką szkodę im czynili. Potym nieprzyjaciel natarł znowu z wielką furią na Szwedów, co pięć razy tentował, ale się Szwedzi, stojąc jako mur i wstrzymując ognie nieprzyjacielskie zawsze dobry odpór dali. Drabanci zaś królewscy i leibgwardia, której choć niewiele było, bo wszystka jazda szwedzka jeszcze z drugą stronę [!] Dźwiny stała, wytrzymując zawsze męsko ognie nieprzyjacielskie, nie dając na nich ognia, szpadami tylko samymi zabijali i na placu boju kładli, tak że nieprzyjaciel z pola ustępować musiał. Dwie godzinie trwała ta bardzo krwawa i uporczywa bitwa, aż Sasowie przyszedłszy do wielkiej confuzyej a widząc, że już więcej kawaleryi na ląd wysiadało, uchodzić musiał, na co, co żywo, z wież i kamienic z wielkim chwaleniem Boga za otrzymaną victoryją patrzało, byli też niektórzy Ich M. M. Panowie Polacy, którzy także z wielkim podziwieniem się na to zapatrywali jako Sasowie kupami i pułkami po polach, górach i chrościnach uciekali, gdzie w doganianiu także niemało ich padło, że wszędzie po drogach piaskach i pagórkach trupów niemało leżało. Wedle jednego młyna, który zowią Maryenmyhle, gdzie Sasowie obóz swój mieli, stanęli Sasowie znowu w szyku, chcąc się z Szwedami jeszcze raz potkać, ale że Szwedzi z wielką furią na nich nacierali, znowu porzuciwszy i opuściwszy obóz z wielką konfusją uciekli. Wszystkie ich wozy, namioty, niektóre znaczki i chorągwie, działa w bateriach, zahary albomagacyny ze zbożem, chlebami, mąkami, owsami i inszymi żywnościami, to wszystko się w zdobycz Szwedom dostało. Tak tedy gdy już nieprzyjaciel ze wszystkich miejsc i placów spędzony i zbity był, poszedł Król J. M. z wojskiem swoim nad Dźwinę w dolinę, chcąc zaraz w tejże furii na Kober Szaniec uderzyć, w którym było 300 Moskalów, tam zbliżywszy się do niego, znaleźli, że ani żywego ducha nie było, ale z bojaźni cale pouciekali, Szaniec opuściwszy, do którego Król J. M. komenderował jednego kapitana z kilkudziesiąt żołnierzy i działa, których w prędkości z sobą wziąć nie mogli, z lawetów pozrzucali. Czterysta Moskwy przeprawiło się na jeden ostrów, który nazywają Lucensholm, i tam pochowali się po szańcach, które Sasowie krótko przed tym dobrze palsadami [!] obwarowali i porobili, ale i tam ich dobra dyskrecja potkała, bo ich następującego dnia cale pobito oprócz kilkunastu, którym Król J. M. żywot podarował. To wszystko, jako się wyżej namieniło, działo się przez kilka godzin, począwszy od piątej rano aż do dziesiątej godziny. Potym Król J. M. ze wszystkim wojskiem stanąwszy, na kolana upadłszy i Bogu za tak znaczną wiktoryją podziękowawszy, kazał wojsku bardzo sfatygowanemu w obozie saskim sobie odpocząć. Ta wiktoryja jest tak chwalebna, jak była tak rok pod Narwą, która onej, choć nie nie we wszystkim jednak ex parte równiać się może, a to w tym, że tu daleko większa resystencyja była nieprzyjaciela jako pod Narwą, ponieważ Sasowie w dobrym porządku bardzo się zrazu bronilii bili, ale widząc Szwedów stojących jako mur i wytrzymujących statecznie ogień nieprzyjacielski, polękali się i tak do tego zwycięstwa, tył podawszy, drogę Szwedom co naprzód Majestatowi Boskiemu, a potem Króla J. M. wielkiej odwadze, męstwu i czułości przypisać trzeba, który ustawicznie osobą swoją na najniebezpieczniejszych miejscach ludzi swoich przywodził i ognie nieprzyjacielskie wytrzymując Officium Ducis et Militis oraz piastował, gdzie...

Wyświetl obiekt Wyświetl obiekt